czwartek, 11 kwietnia 2013

Pogodny koniec?

Czym jest starość? Każdemu z nas kojarzy się z chorobą, samotnością, smutkiem, niedołężnością... Generalnie same negatywy... Nie ma się czemu dziwić. Ja mając teraz 22 lata już się nad tym zastanawiam. Czy jest to normalne? Myślę, że mając styczność z tyloma starszymi osobami, patrząc na ich ból i samotność - tak jest to normalne. Dziwne wg mnie byłoby gdybym się nad tym nie zastanawiała...

Będąc na zajęciach, odwiedzając w domach chorych, którzy czekają na "białą damę" jak ładnie śmierć określiła jedna z pacjentek, nie można nie mieć żadnych przemyśleń na ten temat. Niestety mnie one uderzają ostatnio z podwójną siłą... Raz praktyki w hospicjum (swoją drogą jedne z lepszych praktyk jakie miałam), dwa środowisko i odwiedzanie pacjentów w domach... Trzy DOM pomocy społecznej (miejsce najmniej mile przeze mnie wspominane już od I roku studiów). Jednak muszę powiedzieć, że dzięki praktykom w dpsie zrozumiałam, że mogę "brnąć" dalej w przygodę jaką jest pielęgniarstwo. Tam spotkałam najcięższe stany, najcięższą pracę jaką wg mnie może pełnić pielęgniarka. Bo zawsze w takim miejscu gdzie generalnie praca opiera się na myciu, zmienianiu pampersów, zmianie pościeli, karmieniu rodzi się pytanie - po co mi studia do takiej pracy?. Nie jest to pytanie dziwne, normalne w takim miejscu. Jednak w takich miejscach ludzie są nam najbardziej wdzięczni ponieważ jesteśmy i pomagamy im w najbardziej krępujących i najważniejszych czynnościach życia codziennego...

"Dziękuje Kochanie..." wypowiedziane z ust starszej pani, mającej łzy w oczach, cierpiącej w swojej niemocy są tak dosadne, że po wykonaniu nawet najcięższej pracy przy niej zapomina się o tym trudzie. Wiem wówczas, że zaspokoiłam najbardziej intymne i najważniejsze potrzeby w życiu tej babci, która całymi dniami leżąc, nie kontrolując swoich potrzeb może liczyć tylko na naszą pomoc. Taka pomoc uzależnia! :) Chce się ją wówczas czynić bezinteresownie bo najważniejsze i najpiękniejsze podziękowanie to wdzięczny wzrok, pełen radości i ufności kierowany w naszym kierunku. Teraz mając 22 lata, studiując i  mając styczność z pielęgniarstwem od 3 lat jestem wrażliwa, doceniam takie gesty i słowa. Najbardziej życzę sobie żeby po 10, 15, 25 latach pracy to się nie zmieniło. Żebym za każdym razem pomagając starszej babci, obdarzając dobrym i ciepłym słowem miłego starszego pana potrafiła czerpać z tego radość. Często obserwuję wszędzie obecną znieczulicę, wykonywanie automatyczne pewnych czynności... Pielęgniarki nie przywiązują już zupełnie wagi do tego ile dają tym biednym osobom... Zachowują się jak roboty... Niesatety wypalenie zawodowe dotyka bardzo wielu pielęgniarek. Ale mam też świadomość, potwierdzoną swoimi obserwacjami, że są kobiety które nawet po 40 latach pracy niosą pomoc i dobre słowo chorym z sercem na dłoni. Jest to możliwe! Mam nadzieję, że mi się to uda i życzę tego każdej młodej pielęgniarce :)

Obserwując ostatnio jedną z pacjentek, która opowiadała mi że na świecie została juz zupełnie sama, zadałam sobie pytanie od czego zależy jaka czeka nas starość? Nie ma chyba odpowiedzi na to pytanie... Są osoby, które dawały innym ludziom w życiu wiele dobrego... Mają po dwójkę dzieci, wnuki i na starość oddaje się ich do domu pomocy bądź hospicjum. Ja osobiście nie potępiam rodziny która umieszcza tam starszą osobę. Wychodzę z założenia, że tam będzie miała/ miał fachową opiekę, nie będzie całych dni spędzali sami... Często rodziny nie mają możliwości opieki 24 h / dobę - co nie zmienia faktu, że są źli oddając tam swoją matke, babcię, prababcię... A ludzie zawsze będą gadać i ubierać wszystkim po swojemu, nie znając problemu "od środka".

Najbardziej  z tego wszystkiego przeraża mnie fakt, że kiedyś za x lat... Mogę zupełnie się zmienić, nie będę poznawała swoich bliskich... Będę ciężarem dla innych. To w starości przeraża mnie najbardziej, bo zawsze człowiek niedołężny, ale trzeźwy na umyśle jest inny niż człowiek który z demencją nie będzie poznawał swojej rodziny... Bo uroda przeminie, figura, pieniądze... Ale wspomnienia zostają i one są najpiękniejsze jak słucham o życiu starszych pacjentów. Przykro jest mi wówczas jak podchodzę do osoby, która mając np 70 lat ma wrażenie, że wcześniej nic nie było... Nie ma wspomnień... Nie poznaje bliskich... To chyba jest najboleśniejsze u kresu dni. Niestety nie możemy przewidzieć co nas czeka. Wierzę, że każdy z nas ma zapisaną kartę i będziemy ją odkrywać w swoim czasie, nie za wolno, nie za szybko..



My jako pielęgniarki możemy tylko pomagać chorym w godnym i w miarę możliwości pogodnym przechodzeniu z tego na tamten świat. To jest najpiękniejsze... I musimy przede wszystkim pamiętać żeby starsze osoby traktować tak, jak sami chcemy żeby nas traktowali pod koniec naszego życia. Podarowane dobro powraca i w to wierzę jak w mało co na tym świecie :).


14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za wyrażenie swojej opinii w tym temacie. Oczywiście rozumiem Pana podejście do tej sprawy, nikt nie chciałby żyć jak to Pan określił jak ostatni z ostatnich. Bycie zdanym na łaskę obcych ludzi, nie mogąc wykonać podstawowych czynności jest rzeczą straszną. Szczerze się Panu przyznam, że jeszcze jakiś czas temu sama miałam takie zdanie, uważałam że nie chce dożyc czasu kiedy nie będę samowystarczalna.
      Spotkałam wielu pacjentów z których ust padały słowa, że nie chcą żyć... Czy nie byłby możliwości skrócenia ich męki... Żałowali, że w naszym kraju eutanazja jest zakazana. Jednak zawsze jest druga strona medalu. Spotykałam również ludzi, głównie na oddziałach onkologicznych, którzy walczyli o życie z całych sił... Mieli kochające rodziny, a często nie było już dla nich żadnych szans... I w tym wypadku rodzi się pytanie skoro żaden człowiek nie ma możliwości 'uzdrowienia' kogoś to czy człowiek może decydować o 'uśmierceniu'?? Zdaje sobie sprawę, że nie każdy jest osobą wierzącą w Boga, wyznającą takie wartości... Ale trzeba zdawać sobie sprawę z wartości życia. Jedni chcą je za wszelką cenę utrzymać, drudzy tak jak Pan napisał... Uważam, że mimo wielkiego bólu, mając w świadomości jak inni walczą o życie nie można uciekać się do takich ostateczności...
      W każdym razie dziękuję za komentarz.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Niestety, albo i stety cała ta sprawa sprowadza się do Religii... Ja jako osoba wierząca nie mogę popierać eutanazji, aborcji i tym podobnych rzeczy... Jeśli ktoś otwarcie się przyznaje, tak jak Pan, że nie wierzy w Boga to automatycznie odpadają takie rozważania jak co mnie czeka po śmierci... Równa się to z tym że prościej można mówić o samobójstwie. Dla mnie samobójstwo równałoby się z tym, że po śmierci nie czeka mnie nic dobrego - lekko mówiąc.

      Absolutnie nie potępiam ludzi którzy są za eutanazją. Każdy ma swoje przekonania... Tak samo jak nie umiałabym potępić człowieka który chciał popełnić samobójstwo, nigdy nie nazwałabym go tchórzem... Każdy na swój sposób radzi sobie z problemami. Osobiście dla mnie samobójstwo jest rozwiązaniem prostszym.. Ale czy korzystniejszym dla nas później? Nie można tutaj z tym polemizować, bo tak jak napisałam - zależy to od naszej wiary czy przekonań wg których żyjemy i się kierujemy.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    8. Pewien młody chłopak chciał dokonać na sobie egzekucji. Skoczył do płytkiego basenu na głowę. Sparaliżowany od szyi w dół. Nie widział żadnej wartości w swoim życiu. Ale jeżeli przeżył to coś w tym musiało być. Bo nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny. Już abstrahując od religii wiary w Boga.. Mówi Pan o śmierci jako czymś NATURALNYM. NATURALNA śmierć jest wtedy, kiedy nie ma w tym ingerencji człowieka. W każdym bądź razie chłopak wziął się w garść. Ludzie znaleźli mu pracę przez internet gdzie może sobie zarabiać. Teraz ma specjalistyczny wózek którym może wyjechać poza mury swojego domu. Jeździ na wakacje i zwiedza świat i pomimo swojego kalectwa jest zadowolony z życia. To jest WALKA o życie. Życie to jest piękny dar. Mamy nieograniczone możliwości. Posiadamy różne zmysły. Możemy mieć grono przyjaciół i dobrych znajomych. Mamy w sobie uczucia które wylewamy na inne osoby co jest na prawdę piękne. Niekiedy jest na prawdę ciężko ale przecież nikt nie powiedział że będzie łatwo. Dla mnie osobiście z całym szacunkiem samobójstwo jest pójściem na totalną łatwiznę. Oczywiście potrzeba do tego dużej odwagi. Ale to jest jednorazowe. A sprostać życiu to zupełnie inna bajka. Drugi przykład to Nick Vujicic który pomimo tego że nie posiada ani rąk ani nóg sprostał życiu i czerpie z tego życia Wielką radość. Bo jeżeli posiada się podstawowy system wartości i oprócz pieniędzy widzimy coś więcej to całe nasze życie zmienia się diametralnie. Ja sam jestem człowiekiem wierzącym i samobójstwa bym nie popełnił. I nie ze względu na to że boję się piekła bo nikt nie jest w stanie powiedzieć czy Bóg w którego ja wierzę ześle mnie do piekła czy nie. Gdybym był chory to bym się pogodził z tym że jestem chory. Tak jak w sytuacji gdzie było ryzyko utopienia się, Pan pogodził się z tym że mógł Pan zginąć. To jest godzenie się z czymś NATURALNYM. Co do kwestii wiary dla mnie żyje się o wiele lepiej jak wierzę. Ale każdy ma swoje podejście do życia. Bo każdy ma do tego prawo. Każdy ma WOLNĄ WOLĘ jak Pan zauważył. Ale ta Wolna Wola służy do dokonywania decyzji "W" naszym życiu a nie "O" naszym życiu. Oczywiście też nie jestem do końca ciemny i wiem że osobie sparaliżowanej leżącej jak roślina trudno jest myśleć o tych pozytywnych aspektach. Ale zawsze możemy spróbować pomyśleć. Albo dać sobie pomóc. A śmierć i tak przyjdzie sama.. Wiecznie człowiek cierpieć nie będzie. Też warto zwrócić uwagę na to że medycyna idzie do przodu. Niekiedy są cuda. Człowiek zapadł w śpiączkę i można by było pomyśleć że przecież po co go podtrzymywać pod maszyną?? Najlepiej go uśmiercić... Ale ktoś był cierpliwy i poczekał. 16 lat później się wybudził jakby nigdy nic i zaczął powoli znów funkcjonować. Cieszy się z życia bo je ma. Zawsze trzeba mieć Nadzieję. Trzeba znaleźć wartość swojego życia. Dla mnie jeżeli ktoś mówi że jego życie nie jest wartościowe to znaczy że nigdy nie zastanawiał się jaki ma potencjał. I co może zrobić i czego w życiu dokonać. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    9. Moim zdaniem w życiu trzeba sobie stawiać poprzeczki a nie płynąć z nurtem... Byle byłoby łatwo. Każdy ma swoją dewizę życiową, Pan ma taką, ja mam odmienną. Moją wypowiedź odebrał Pan chyba nieco negatywnie. Na ogół w sprawach życia i śmierci, a bardziej tego że ktoś jej pragnie w wielu wypadkach, jestem osobą tolerancyjną. Doskonale rozumiem, że ktoś może mieć ochotę po prostu umrzeć - bo będzie łatwiej. W wielu przypadkach nawet się temu nie dziwię...Nie ja będę ich z tego rozliczać. Jest również wiele przykładów, kilka z nich widzę zostały opisane powyżej, które prezentują osoby które walczą. Nie poddały się mimo największych trudności. Dla mnie są to swoistego rodzaju próby jakie dostajemy na siłę naszej wiary. Tak jak już wcześniej wspominałam wg mnie wszystko zależy od człowieka, jego charakteru a przede wszystkim siły psychicznej. Zdaję sobie sprawę, że samobójcy niekoniecznie muszą zostać potępieni jednak to jest właśnie pójście na łatwiznę... Wg mojej wiary za trudy na ziemi możemy otrzymać wynagrodzenie, w tym drugim życiu - w które w przeciwieństwie do Pana wierzę. I w tym momencie można polemizować jak to się dzieje od wielu wielu lat między osobami wierzącymi , a osobami które Boga się wyrzekły.

      O ile o samobójstwie decyduje jedna osoba, to w przypadku eutanazji bądź aborcji to już sami sobie z tym nie poradzimy. Potrzebne są osoby trzecie i tutaj nie ma co z mojej strony do szanowania tego. Ja bym takiego "aktu" nigdy nie wykonała i podejrzewam, że wielu lekarzy u nas w kraju (wierzących lekarzy bądź kierujących się wysoce postawioną etyką również). Wg mnie żaden człowiek nie ma takiej siły żeby mógł decydować o śmierci innych. Inna sprawa tyczy się jak sama nazwa mówi -samo- bójstwa.

      Kwestię przykładów jakie Pan podał w sprawie zaostrzenia rygorów w więzieniach całkowicie popieram. Jednak śmierć za śmierć byłaby dla mnie rozwiązaniem zbyt komfortowym dla zabójców.

      Usuń
    10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Piękny post :) Chyba mamy ze sobą coś wspolnego, bo ja też wierzę w dobro a moja dewizą są słowa: traktuj innych tak jak chcesz by Ciebie traktowano :)) Nie jestem co prawda ani pielęgniarką ani lekarzem, jednak marzylam dawniej o pracy w szpitalu i właśnie taka chciałam być: oddana drugiwj, potrzebującej osobie :)) Pozdrawiam cieplo i życzę wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Cieszę się, że są osoby które myślą podobnie do mnie. Szkoda, że nie wybrałaś tego zawodu, jeśli jesteś osobą mającą takie podejście do życia - bardzo byś się przydała w naszych szeregach! ;)

      Usuń
    2. Wierzę, że gdzieś indziej też się przydam. Masz jednak rację - szkoda :))

      Usuń