Czym jest starość? Każdemu z nas kojarzy się z chorobą, samotnością, smutkiem, niedołężnością... Generalnie same negatywy... Nie ma się czemu dziwić. Ja mając teraz 22 lata już się nad tym zastanawiam. Czy jest to normalne? Myślę, że mając styczność z tyloma starszymi osobami, patrząc na ich ból i samotność - tak jest to normalne. Dziwne wg mnie byłoby gdybym się nad tym nie zastanawiała...
Będąc na zajęciach, odwiedzając w domach chorych, którzy czekają na "białą damę" jak ładnie śmierć określiła jedna z pacjentek, nie można nie mieć żadnych przemyśleń na ten temat. Niestety mnie one uderzają ostatnio z podwójną siłą... Raz praktyki w hospicjum (swoją drogą jedne z lepszych praktyk jakie miałam), dwa środowisko i odwiedzanie pacjentów w domach... Trzy DOM pomocy społecznej (miejsce najmniej mile przeze mnie wspominane już od I roku studiów). Jednak muszę powiedzieć, że dzięki praktykom w dpsie zrozumiałam, że mogę "brnąć" dalej w przygodę jaką jest pielęgniarstwo. Tam spotkałam najcięższe stany, najcięższą pracę jaką wg mnie może pełnić pielęgniarka. Bo zawsze w takim miejscu gdzie generalnie praca opiera się na myciu, zmienianiu pampersów, zmianie pościeli, karmieniu rodzi się pytanie - po co mi studia do takiej pracy?. Nie jest to pytanie dziwne, normalne w takim miejscu. Jednak w takich miejscach ludzie są nam najbardziej wdzięczni ponieważ jesteśmy i pomagamy im w najbardziej krępujących i najważniejszych czynnościach życia codziennego...
"Dziękuje Kochanie..." wypowiedziane z ust starszej pani, mającej łzy w oczach, cierpiącej w swojej niemocy są tak dosadne, że po wykonaniu nawet najcięższej pracy przy niej zapomina się o tym trudzie. Wiem wówczas, że zaspokoiłam najbardziej intymne i najważniejsze potrzeby w życiu tej babci, która całymi dniami leżąc, nie kontrolując swoich potrzeb może liczyć tylko na naszą pomoc. Taka pomoc uzależnia! :) Chce się ją wówczas czynić bezinteresownie bo najważniejsze i najpiękniejsze podziękowanie to wdzięczny wzrok, pełen radości i ufności kierowany w naszym kierunku. Teraz mając 22 lata, studiując i mając styczność z pielęgniarstwem od 3 lat jestem wrażliwa, doceniam takie gesty i słowa. Najbardziej życzę sobie żeby po 10, 15, 25 latach pracy to się nie zmieniło. Żebym za każdym razem pomagając starszej babci, obdarzając dobrym i ciepłym słowem miłego starszego pana potrafiła czerpać z tego radość. Często obserwuję wszędzie obecną znieczulicę, wykonywanie automatyczne pewnych czynności... Pielęgniarki nie przywiązują już zupełnie wagi do tego ile dają tym biednym osobom... Zachowują się jak roboty... Niesatety wypalenie zawodowe dotyka bardzo wielu pielęgniarek. Ale mam też świadomość, potwierdzoną swoimi obserwacjami, że są kobiety które nawet po 40 latach pracy niosą pomoc i dobre słowo chorym z sercem na dłoni. Jest to możliwe! Mam nadzieję, że mi się to uda i życzę tego każdej młodej pielęgniarce :)
Obserwując ostatnio jedną z pacjentek, która opowiadała mi że na świecie została juz zupełnie sama, zadałam sobie pytanie od czego zależy jaka czeka nas starość? Nie ma chyba odpowiedzi na to pytanie... Są osoby, które dawały innym ludziom w życiu wiele dobrego... Mają po dwójkę dzieci, wnuki i na starość oddaje się ich do domu pomocy bądź hospicjum. Ja osobiście nie potępiam rodziny która umieszcza tam starszą osobę. Wychodzę z założenia, że tam będzie miała/ miał fachową opiekę, nie będzie całych dni spędzali sami... Często rodziny nie mają możliwości opieki 24 h / dobę - co nie zmienia faktu, że są źli oddając tam swoją matke, babcię, prababcię... A ludzie zawsze będą gadać i ubierać wszystkim po swojemu, nie znając problemu "od środka".
Najbardziej z tego wszystkiego przeraża mnie fakt, że kiedyś za x lat... Mogę zupełnie się zmienić, nie będę poznawała swoich bliskich... Będę ciężarem dla innych. To w starości przeraża mnie najbardziej, bo zawsze człowiek niedołężny, ale trzeźwy na umyśle jest inny niż człowiek który z demencją nie będzie poznawał swojej rodziny... Bo uroda przeminie, figura, pieniądze... Ale wspomnienia zostają i one są najpiękniejsze jak słucham o życiu starszych pacjentów. Przykro jest mi wówczas jak podchodzę do osoby, która mając np 70 lat ma wrażenie, że wcześniej nic nie było... Nie ma wspomnień... Nie poznaje bliskich... To chyba jest najboleśniejsze u kresu dni. Niestety nie możemy przewidzieć co nas czeka. Wierzę, że każdy z nas ma zapisaną kartę i będziemy ją odkrywać w swoim czasie, nie za wolno, nie za szybko..
My jako pielęgniarki możemy tylko pomagać chorym w godnym i w miarę możliwości pogodnym przechodzeniu z tego na tamten świat. To jest najpiękniejsze... I musimy przede wszystkim pamiętać żeby starsze osoby traktować tak, jak sami chcemy żeby nas traktowali pod koniec naszego życia. Podarowane dobro powraca i w to wierzę jak w mało co na tym świecie :).